Zima - Czas choć w skrócie napisać o kolejnych moich okrętach . Pozbyliśmy się Figla kiedy stwierdziliśmy że tak naprawdę nie da się na tym żeglować " poważnie" . Natrafiłem na Bratka 450 ,łódkę odkrytopokładową stojącą na wózku w komisie z jachtami koło Spójni . Wózek i łódka do remontu . Wózek naprawił mi przyjaciel który miał warsztat samochodowy . Musiałem tylko kupić parę elementów . Łódka poszła na podwórko pod domem na Żoliborzu . Trzeba było zrobić porządnie dziurawe dno ,wymienić kilka elementów drewnianych i wymienić część olinowania . Na dno poszła farba do malowania samochodów /konkretnie biel do malowania F 126p / . Wnętrze było czerwone więc dobrałem ;podobna farbę i po robocie . Felerem tej łódki było nieszczelne połączenie pomiędzy kadłubem i wkładką pokładową i skrzynią mieczową . Nie pomogło podlaminowywanie ,uszczelnianie dostępnymi szczeliwami i wymiana holtów . Jak padał długo deszcz i zebrała się woda w kokpicie to i tak woda szła na dno kadłuba i było kupę roboty żeby ją wybrać . W jednym roku łódka poszła na trzy tygodnie na morze /czytaj Zatoka Pucka/ . |Zmieniliśmy kolor pokładu na biały ,przerobiłem urządzenie sterowe i zamontowałem ręczną pompę zęzową żeby jakby coś się działo móc wypompowywać wodę w trakcie żeglowania . Na Zatoce obyło się bez przygód .
Największą przygodę mieliśmy z Dosią na Mazurach w 1993 roku . Była zimna woda /to pamiętam bardzo dobrze / duło , ale mimo to uparłem się żeby trochę pożeglować . Oczywiście udało mi się wywalić łódkę . Wylądowaliśmy w wodzie ,łódkę udało się postawić .wodę wypompować i dopłynąć do brzegu . W tym wszystkim był tylko jeden drobiazg-- Małżonka była w piątym miesiącu ciąży . Być może dlatego Siga2 junior ma żeglowanie we krwi . Z ciekawych historii to zdarzyło mi się zgubić miecz który zahaczył o zielska i wyleciał dołem ze skrzynki mieczowej . W ręku został mi fał . łódka zakotwiczyła na mieczu w miejscu gdzie było dużo zieleniny i bagienne podłoże . Założyłem kamizelkę i jakoś dotelepałem się wpław do brzegu . Potem jakoś udało się ściągnąć łódką razem z mieczem do brzegu. Bratek 450 to konstrukcja Skrzata . Była robiona w dwóch wersjach ,kabinowej i bez kabinowej . Bez kabinowa była doskonałym sprzętem do pływania weekendowego. Na tamte czasy była to fajna i sprawna łódka żaglowa .
Tynia
Wiek: 51 Dołączyła: 29 Sty 2014 Posty: 473 Otrzymał 54 piw(a) Skąd: Warszawa
Takie historie można czytać i oglądać z wypiekami. Ja mogę pomarzyć o takich przygodach. Jednak będę się starał nadrabiać jak tylko będę mial chwilkę czasu.
Piszcie i wstawiajcie zdjęcia bo jest czym się pochwalić i pokazać innym jak kiedyś wyglądały mazury
Powoli zbieram się do napisania o moim następnym okręcie ,a będzie to bardzo poważny jacht . Ta konstrukcja kiedy pokazała się pierwszy raz na wodzie wzbudzała zazdrość obserwatorów .Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyliśmy ją , to mój ojciec aż się zachłysnął z zachwytu . Szczególnie podziwialiśmy piękne laminaty Chodziły wtedy słuchy że dzięki bardzo ciężkiemu mieczowi jest niewywracalna i można spokojnie pływać tym cudem po morzu .
Pewno osoba znana ze swojej fantazji ,egzaltacji i opisów swoich przygód / min. słynne górne wiatry / zamieściła tekst / nazwisko znane redakcji ,czyli mnie / w którym główną rolę /poza autorką poetyckiego tekstu odgrywa jacht Orion ,o którym niedługo machnę parę słów.
Sprawa kolejnego jachtu związana jest z poważnymi sprawami ,ale o tym potem . Ostatnie lata spędziliśmy na lądzie korzystając z Bratka 450 stacjonującego koło domku na Mazurach ,ale na nieszczęście w 1996 pożyczyłem od brata Wenuskę na popływanie po WJM i ... choroba wróciła . Postanowiliśmy kupić jakiś poważny jacht który pozwoli nam pożeglować po WJM . Na jesieni trafiłem okazję /pamiętajcie na jesieni są desperaci którzy tanio pozbywają się sprzętu /. Facet kupił Oriona ,nówkę sztukę w 1987-88 ? roku ,ale nie dał rady jej otaklować /niektórzy pamiętają że z tym bywał problem ,bo co łódka to inne kombinacje wanta z przodu czy z tyłu ? / Nie otaklował więc zamontował silnik i popływał rok po Zalewie Zegrzyńskim na silniku . Potem łódka poszła w odstawkę . Widziałem tą łódkę jak przez kilka lat stała na podwórku najpierw pod plandeka ,potem już bez . Zagadałem i.... kupiłem natychmiast . Wlaściciel był szczęśliwy że pozbył się problemu . Trzeba było wziąć się do roboty . Laminaty do polerowania i niestety zalepienia dziury na kabinie ,tam gdzie dostała się woda i rozwaliła laminat . Nowe wypełnienia listew odbojowych,uszczelnienie góry z dołem , przerabianie urządzenia sterowego żeby lżej się sterowało i żeby można było podnieść płetwę przy podejściu do brzegu . Dałem nowy rumpel , dorobiłem roler /oczywiście ursynowski / na miękkim sztagu . Zrobiłem w środku półki ,szafki i oświetlenie . Uszyłem namiot który zakrywał łódkę od masztu do rufy itd. itp. Żagle były nowiutkie !! nigdy nie używane ,tapicerka i materace nówki sztuki .... Jednym słowem nowy jacht . Sprowadziłem sobie z Danii małego 2 konnego Marinera /Yamahę / i w drogę . Przypomniały mi się przygody z silniczkiem który świetnie pracował ,ale oczywiście nie wtedy kiedy była potrzeba. Wiadomo było że jak przepływam pod mostami w Mikołajkach i płynęła dwa statki Białej floty to silnik się zatrzyma i zastrajkuje . Statki manewrują dookoła Oriona który ze złożonym masztem blokuje im drogę , a ja walczę z tą cholerą która nie wiadomo dlaczego daje się uruchomić natychmiast po tym jak statki wreszcie po dzikim tańcu odpływają w siną dal. Po pierwszej nocy na Orionie zmodyfikowałem spanie w kojo- hundkoi , udałem się do sklepu i kupiłem dużą tacę którą opierałem na noc pomiędzy koję a skrzynkę mieczową i dzięki temu nie spadałem z wąziutkiego spania na podłogę . Żeglowanie na Orionie było rewelacyjne ,łódka dobrze żeglowała ,byliśmy blisko wody no i spędziliśmy w 1997 roku na wodzie mnóstwo czasu . Było fantastycznie .
Ten rok był dla nas mentalnie przełomowy . Po pierwsze ze względu na Anię i pływanie rodzinne postanowiłem ubezpieczyć jacht ,żeby ubezpieczyć jacht musiałem ..... zrobić patent . Żeby być odpowiedzialnymi rodzicami wzięliśmy ślub , Sprzedaliśmy domek nad jeziorem i postanowiliśmy że z powrotem będziemy żeglować turystycznie . Jednocześnie padła decyzją że wynosimy się z Warszawy a Oriona zamienimy na coś wygodniejszego . Oj działo się tamtego roku ,działo /podróż poślubna oczywiście-- Orionem /. Do tego wszystkiego sprzedałem firmę i zatrudniłem się jako pracownik najemny w firmie w której pracuję do teraz -- To był niesamowity rok . Jeden z najwspanialszych jakie pamiętam . Łódkę pięknie zrobioną dobrze sprzedałem i kupiłem trupa do remontu-- Był to /jak wtedy mi się wydawało duży i bardzo wygodny okręt -- Był to........
Orion 1997 --
ps. Ślub oczywiście wzięliśmy na Mazurach w Sątopach
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum