forum.zeglarzom.pl Strona Główna
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Poprzedni temat «» Następny temat
Rejs na STS Fryderyk Chopin
Autor Wiadomość
urbos 

Dołączył: 12 Lut 2014
Posty: 731
Otrzymał 43 piw(a)
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2015-11-21, 00:48   Rejs na STS Fryderyk Chopin

Obiecałem coś napisać, więc do dzieła! Spróbuję opisać dzień pod dniu (no, nie aż tak dokładnie) ale moim celem będzie oddanie wrażeń, które zmieniały się w trakcie trwania rejsu.

Zacznę jeszcze od czasu przed zaokrętowaniem. Zostaliśmy poproszeni (jako nauczyciele) o napisanie kilku słów o sobie, żeby wrzucić na stronę www. Napisałem, wysłałem - na stronie nic. Podobnie inni nauczyciele. Niby nic, ale już pierwszy zgrzyt.

Jedziemy do Szczecina! Wchodzimy na statek i.... nic. Udało się dorwać bosmana, zostaliśmy zaokrętowani, przydzielone kabiny. Po kilku godzinach minąłem kapitana w korytarzu i się nieśmiało przedstawiłem (w końcu mamy współpracować przez 1,5 miesiąca). Usłyszałem 'aaaa, to my się jeszcze nie znamy? OK, Tomek'. Koniec. Nie wiem jak u Was na rejsach, ale jak prowadzę to staram się z załogą zapoznać, zwłaszcza za załogą zawodową. Ale cóż... Specjalnie wziąłem marynarkę i krawat, ale się nie przydało.

Po pierwszej nocy nad ranem na banderze zostaliśmy poinformowani, że przez 2 dni będziemy mieli szkolenia przeróżne. Fajnie. Mieliśmy przeszkolenie MOB, jakieś węzełki, jak się obkłada linę na naglach itp. Przydatne, ale trochę za szybko. Szkolenie obejmowało też chodzenie po rejach. To osobna historia. Dostaliśmy szelki asekuracyjne (takie jak do wspinaczki) każdy miał to sobie 'dostroić' do siebie. Jakoś poszło. Potem na górę - na rozgrzewkę na marsla dolnego (druga reja licząc od dołu). Około 15m nad wodą. Wrażenia spore. Cześć dzieciaków (i nauczycieli!) wymięka i nie chce wejść. Ale większość wchodzi. Dla mnie stresujące było wejście na pertę (linę pod reją, na której się stoi pracując przy żaglu rejowym). Lina jest 'miękka' i jak wchodzi na nią inna osoba to strasznie rzuca na boki. Jak widzę 13-17 latków, którzy dosłownie srają w gacie to jestem nieco wydygany. Spędziłem na percie 45min. Jak zszedłem ręce się trzęsły. A nie jestem bojak.

Po dwóch dniach wychodzimy w morze! Najpierw w Szczecinie zaształunek warzyw. Krótki rejs na katarynie do świnkowa i prowiant na 7miesięcy (paręnaście ton) które wrzucamy do chłodni. Spoko. Robota na 5-7h. Umordowani kończymy dzień. Załoga pracuje, załoga zawodowa (kapitan, pierwszy, drugi, bosman i mechanik) piją w barze. Trzeci został i pomógł (pokłony). Ale i tak zabrakło doświadczenia i cały zaształunek przy pierwszych przechyle się rozpierdzielił. Kapitan miał pretensje do załogi, że zrobiła to źle. Ale skąd wiedzieć jak to zrobić dobrze? No tak - iść do baru i zapytać?

Wypływamy ze świnkowa, mamy prowadzić lekcje - nie wychodzi - o tym za kilka dni.
 Autor postu otrzymał 2 piw(a)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Więcej szczegółów
Wystawiono 2 piw(a):
Szaman3, Tynia
Colonel 

Dołączył: 03 Lut 2014
Posty: 353
Otrzymał 32 piw(a)
Skąd: z nad morza
Wysłany: 2015-11-21, 09:43   

Dzięki za relacje.
A kto był kapitanem?
_________________
Colonel
www.armator-i-skipper.pl
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Bodo 
Administrator


Wiek: 66
Dołączył: 30 Sty 2014
Posty: 5348
Otrzymał 159 piw(a)
Skąd: Sierpuchowo
Wysłany: 2015-11-21, 16:30   

To dopiero początek.... ale zaczyna się ciekawie, jak u Hitschcocka ... :-D
_________________
Wiem, że niewiem .... tylko nie wiem, ile niewiem ....
Ale jedno, wiem na pewno .... ***** ***
Bogdan
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
żyszkoś 

Dołączył: 22 Lut 2014
Posty: 643
Otrzymał 53 piw(a)
Skąd: Strzyboga / Piastów
Wysłany: 2015-11-21, 18:10   

urbos napisał/a:
Dla mnie stresujące było wejście na pertę (linę pod reją, na której się stoi pracując przy żaglu rejowym)


Za trzy dni będziesz latał po rejach jak gdyby nic. Za pierwszym razem miałem prawie brązowe spodnie, za drugim nie wlazłem, potem jak idiota zgłosiłem się na ochotnika, że wejdę (nie sam, ze starszymm wachty) na samą górę (trumsreję? Nie pamiętam), a potem poszło.

Z rejsu najbardziej podobało mi się, że mogłem mieć wszystko głęboko w dupie. Wachta, posiłek, na dzwonek na górę. Wszystko.
_________________
Adam Żyszkowski
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Tynia 

Wiek: 51
Dołączyła: 29 Sty 2014
Posty: 473
Otrzymał 54 piw(a)
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2015-11-21, 18:45   

Zdjęcia wrzucaj :-)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
urbos 

Dołączył: 12 Lut 2014
Posty: 731
Otrzymał 43 piw(a)
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2015-11-24, 15:01   

Colonel napisał/a:
Dzięki za relacje.
A kto był kapitanem?

Tomek Ostrowski (teraz następny etap prowadzi Skwara)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
urbos 

Dołączył: 12 Lut 2014
Posty: 731
Otrzymał 43 piw(a)
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2015-11-26, 13:15   

Płyniemy. Emocje spore, bo życie na żaglowcu to co innego niż rejs na opalu czy jotce. Dużo nowości, dziwnych nazw lin, żagli itp. Nawet mi (trochę o tych żaglach wiem) sprawia to problem, a dzieciaki, które są pierwszy raz na morzu gubią się okrutnie.

Plan dnia:
0730 - pobudka
0800 - bandera
1000-1900 lekcje z przerwą na obiad
1900 kolacja
2000-2100 czas na odrabianie zadań domowych i ew. konsultacje z nauczycielami
noc - alarmy do żagli (średnio raz na noc, może minimalnie więcej) trwa taki alarm około 1h

płyniemy wokół Dani i kierujemy się na Ostendę (Brugię). Już po dwóch dniach widać, że ludzie zmęczeni jak psy (warunki atmosferyczne normalne, wiało koło 25-30knt max, baksztagowo). Zapowiadają nam egzaminy ze znajomości lin (dodatkowa nauka dla uczniów). Za pomylenie szota z brasem uczeń usłyszał od oficera 'jak kurwa jeszcze raz się pomylisz to Ci przeciągnę jaja przez bloczek i z bólu wysrasz oczy' albo coś w ten deseń. Uczennica na lekcji fizyki zapytała mnie czy możemy zrobić dłuższą lekcję bo boi się iść na wachtę nawigacyjną. Dużymi literami: uczeń chciał dłuższą lekcję i to fizyki. O czymś to świadczy.

Bosman wszedł do mnie na lekcje bo cośtam potrzebował i zobaczył stojącą na stole pustą puszkę po coli. Wysłał ucznia żeby to wywalił do kosza. Musiałem przerwać lekcję na 2 min co bardzo rozprasza. Później zwróciłem (w obecności kapitana) uwagę bosmanowi, żeby na przyszłość dał mi wykonywać pracę, przecież odniesienie śmiecia może poczekać do końca zajęć. Kapitan mnie opierdolił w sposób chamski 'chcesz żeby był burdel na statku?' 'no nie...' 'to po cholerę w ogóle poruszasz temat'. Dla mnie dno i kilka metrów mułu. Co więcej słyszeli to niektórzy uczniowie. (tak, wyżalam się nieco :) ).

Inny przykład poziomu załogi zawodowej: klarujemy żagle na bukszprycie. Idzie nam wolno, bo część osób robi to pierwszy raz (w zasadzie nikt nam nie pokazał jak). Idzie tekst przez megafon, że kończymy wagary na bukszprycie. Lekcje się lekko przesunęły bo był alarm do żagli. Na lekcji mówię uczniom, że skończymy 20min później niż wg planu, bo później lekcja się zaczęła. Co mówi uczeń? 'Trzeba sobie było nie robić wagarów na bukszprycie'.

Chcę tymi przykładowymi sytuacjami oddać atmosferę i pokazać, że nie grała współpraca załoga-nauczyciele. Totalnie nie rozumieli, że my tam mamy pracę poza żeglarstwem.

Tak jak pisał żyszkoś - po kilku dniach chodzenie po rejach się już nieco łatwiejsze się zrobiło. Ciągle jednak przyprawiało mnie o lekki strach. Na naszym rejsie odpadł tylko 1 chłopak (na szczęście w szelkach i się tylko poobijał, jakieś zwichnięcie nadgarstka). Ale w zeszłym roku chłopak spadł (na uczennice będącą na drabince) i konsekwencje spore - chłopak OK, ale dziewczyna połamana mocno. Po ciemku, przy wietrze typu 6-8B te reje się bujają strasznie i jest strach przy klarowaniu żagli, bo obie ręce zajęte i nie ma się jak trzymać. Dla mnie do końca było to spore przeżycie. Dodam, że było nas mało i sklarowanie wszystkich żagli to około 2h. Dochodził czynnik zmęczenia fizycznego. Jedna uczennica usnęła na rei. Serio. Zasnęła. Wyobraźcie sobie poziom przemęczenia jak możesz usnąć stojąc na linie 20m nad pokładem.

Ciekawą sytuacją był alarm w nocy do brasowania. Akurat przyszła chmura cb. Przywiało koło 40knt. Ludzie zaczęli ślizgać się po mokrym pokładzie (ulewa) zaplątani w liny. Wyglądało to słabo. Kapitan przytomnie wysłał nas pod pokład i zrobiliśmy brasowanie 15min później.
Ciekawostki: wszyscy mieli szelki, ale wpiętych było raptem kilka osób (nauczyciele, którzy już żeglowali). Dzieciakom nikt nie powiedział, że te szelki służą też do asekuracji przy pracy na pokładzie, a nie tylko do wspinaczki. Druga ciekawostka: kilku uczniów do końca rejsu była przekonana, że alarmy nocne są robione im na złość, nie wiadomo po co. Tylko w celach szkoleniowych. Nikt nie wytłumaczył po co brasujemy, albo robimy zwrot. Dodam, że to STS (Sail Training Ship). Na pytania uczniów na ogół reakcja to śmiech, że debilne dziecko nie wie.

Tu jedno sprostowanie: jedną z oficerów była Kaczka (Kasia Sałaban), która starała się wszystko wyjaśniać i zachowywała się OK.

Teraz coś pozytywnego: samo żeglarstwo bardzo fajne, statek kąt martwy ma około 150-160stopni (przy normalnym zafalowaniu) więc halsowanie praktycznie odpada. Ale jak przywieje od tyłu to żagle rejowe robią robotę i idziemy nawet 9-10knt. Jest to przyjemne pływanie.
Kucharka karmi nas wspaniale (taka typowa polska kuchnia, tłusto, ale smacznie). Wróciłem 2kg cięższy. Ale nigdy nie byłem głodny. Nawet w ciężkich warunkach był obiad z dwóch dań.

cdn.
 Autor postu otrzymał 4 piw(a)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Więcej szczegółów
Wystawiono 4 piw(a):
kemot, balti, Szaman3, Tynia
urbos 

Dołączył: 12 Lut 2014
Posty: 731
Otrzymał 43 piw(a)
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2015-12-22, 02:17   

Dalsze pływanie zaczęło przechodzić w rutynę. Zresztą warunki były fajne.
Najpierw przymusowe lądowanie w Niemczech (brak środka chłodniczego w butlach i zamrażarki zaczęły puszczać) - Helgoland, potem Cuxhaven (cumowanie na 1-2h, odbiór butli i dalej w morze).
Po wizycie w Bruggi (urocza) płyniemy dalej do Anglii. Stajemy w Falmouth na bojce. Rano pontonami na ląd, zwiedzanie, powrót (po wizycie w knajpie) i nagle rozkaz - płyniemy. Przyszły złe prognozy i trza się ruszyć. OK. Poszlimy. Udało się przejść Biskaje w przyjemnej aurze i po kilku spokojnych dniach nauki na wodzie zacumować w a'Corunie. Robi się coraz cieplej, nastroje coraz lepsze. Zwiedzanko, chłodne winko wieczorem, ogólnie miło i sympatycznie. W porcie nie ma zajęć lekcyjnych. Jesteśmy nieco w plecy z programem, ale kto by się tym przejmował. Ja nie. Dzieci tym bardziej nie.

Następnie przelatujemy do Lisbony (a konkretnie pod Lisbone do Cascais). Piękny kurort wypoczynkowy. Stajemy na kotwicy o 0700 rano). Już wcześniej wiedzieliśmy, że planowana jest wycieczka do Lisbony, więc wszyscy spakowani, zwarci i gotowi. I tu zonk. Wycieczka o 0900. O 0800 dowiadujemy się, że musimy (nauczyciele) zostać na jachcie (min 3-4osoby) na wachty kotwiczne, bo załoga ma coś do pozałatwiania. Mamy wybrać kto jedzie, kto zostaje. Po dłuższej naradzie decydujemy się wszyscy zostać (wszyscy chcieli jechać). W zasadzie pojechaliśmy tam jako wolontariusze skuszeni zwiedzaniem fajnych miejsc, więc zrodził się zgrzyt na lini nauczyciele-załoga. Kapitan skomentował to 'jak to? jesteście dorośli i nie potraficie się dogadać?' Machną ręką i poszedł. No cóż, nie będę owijał w bawełne - taki poziom człowieka.... Problem - nie ma opieki dla dzieciaków. W końcu jedzie II oficer i doktor (który i tak chciał jechać, ale teraz został wrobiony w opiekę, zresztą nie mając na to papierów). Po godzinie okazuje się, że mamy miejsce w porcie. Dzieciaki pojechały. Nauczyciele+załoga stała (ta co została) przestawia jacht do portu (momentami szło sprawniej niż z całą załogą, nikt się pod nogami nie plątał). Stoimy tam 2 dni, jest śliczna pogoda, ale morze jeszcze zimne, do kąpieli nie zachęca. Przychodzi ostrzeżenie o silniejszym wietrze (gale) kpt. podejmuje decyzje, że stoimy słabo, ma być dopych i ruszamy na wodę.

Decyzja była dobra. Przywiało. Kontenerowiec, który stał koło nas na kotwicy (tzn. niedaleko miejsca, gdzie pierwotnie stanęliśmy na kotwie) zdryfowało na falochron 1,5 dnia po naszym wypłynięciu. Nas dopadło na otwartym...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
urbos 

Dołączył: 12 Lut 2014
Posty: 731
Otrzymał 43 piw(a)
Skąd: Częstochowa/Kraków
Wysłany: 2018-05-11, 10:47   

Po paru latach... zdjęcia z pracy na rejach.

https://drive.google.com/file/d/1Qk2egA6C3mwguPM5xMuL_vb80Ou1g8jg/view?usp=sharing
https://drive.google.com/file/d/1PVLYj9AuT3L1XduFKvPYbaINjLrVvb6k/view?usp=sharing
https://drive.google.com/file/d/12ehT4breIv2U26nHDdg6lAKIFN4PpPeb/view?usp=sharing

To małe coś to Ania ;)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group